niedziela, 11 marca 2018

Cultes Des Ghoules - Henbane

 Z muzyką generalnie jest tak, że ludzie jej słuchający dzielą się na dwa obozy (znaczy się obozów jest więcej, ale są znacznie mniej liczne, a ich granice niewyraźniej nakreślone) - lubiących i nielubiących. Zasada ta nie robi wyjątku dla Henbane - drugiego pełnego albumu Cultes Des Ghoules. 
 Początkowo, prawdę mówiąc, album mnie nie urzekł, należałem raczej do tej drugiej wspomnianej grupy słuchaczy muzyki. To wszystko wydało mi się jakieś miałkie - był klimat, ale odczuwałem brak chwytliwości, ciekawych riffów i momentów. Tak jakbym siedział w cieknącej i podtopionej piwnicy i słuchał gryzących się agresywnych szczurów. Niby fajnie, bo zabawnie charczą i słychać tryskającą krew, ale ciemno jest i tego nie widać.
 Gdy dałem sobie odpocząć, wróciłem do niego, zrozumiałem, że przecież tuż obok siebie mam włącznik światła. Gdy już dorwę się do niego, całe widowisko jest znacznie przyjemniejsze, mogę zauważyć przyjemny wystrój piwnicy, rozpadające się krzesło w kącie i na nim usiąść. Jakoś po czasie zacząłem zauważać, że głównym budulcem tej muzycznej piwnicy - tym, co pod farbą leży - jest właśnie klimat. Razem z jego zrozumieniem idzie większe zrozumienie całości i zauważenie, że te ściany faktycznie są pokryte farbą, a także uzmysłowienie sobie, że postrzeganie całości często zależy od nastawienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz